The winning entry has been announced in this pair.There were 3 entries submitted in this pair during the submission phase. The winning entry was determined based on finals round voting by peers.Competition in this pair is now closed. |
Kiedy skończyłam sześć lat stało się coś, co zupełnie odmieniło całe moje życie: urodziła się moja siostra. Do jej pojawienia się na świecie moje maleńkie „ja”, samo z siebie, stanowiło dla mnie środek wszechświata. Wydawało mi się, że mama, i niania, i nasze ciasne mieszkanko - że wszystko to istnieje wyłącznie z mojego powodu. Oczywiście nie potrafiłam pomyśleć tego słowami, ale właśnie tak przyjmowałam świat. Mama była dla mnie absolutnie „wszystkim”. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Instynktownie potrzebowałam jej fizycznej bliskości i jej miłości, jak powietrza, jedzenia i snu. I tej miłości i maminych pieszczot wystarczało mi, bo innych nie znałam. Jednakże mama, choć oczywiście mnie kochała, w czasie gdy przyszłam na świat była jeszcze przepełniona swoim osobistym dramatem z ojcem, swoim młodym życiem, tak że ja zajmowałam w jej duszy miejsce w drugim rzędzie. A siostra - może „dzięki” swojej chorowitości, trwodze o jej życie, którą wzbudzała - zajęła od razu najważniejsze miejsce w matczynym sercu. Mama pokochała ją gorąco, dosłownie nie mogła się nią nacieszyć; i nagle moim wrażliwym dziecięcym sercem zrozumiałam jaka może być prawdziwa miłość matki i poczułam że ja tej miłości nie mam, że muszę zadowalać się resztkami. Nie doznawałam krzywd, nie karano mnie, a tylko - odsuwano. Cały czas czułam się niepotrzebna: nie było dla mnie miejsca w maminych objęciach, bo były ciągle zajęte przez siostrzyczkę. Cały czas słyszałam słowa: „jesteś większa, ustąp, oddaj, usuń się, odejdź…” Tak czy inaczej, w życiu, jak każdemu, przyszło mi widzieć wiele smutku: traciłam bliskich, broniłam drogich mi uczuć, ale tych pierwszych lekcji smutku, tęsknoty i samotności, których doświadczyło moje siedmioletnie serce, nigdy nie zapomnę. | Entry #4108 Winner
|
Kiedy skończyłam sześć lat, zdarzyło się coś, co całkowicie odmieniło moje całe życie: urodziła mi się siostra. Do jej pojawienia się moje maleńkie "ja" zdawało mi się pępkiem świata. Zdawało się, że mama, niania i nasze ciasne mieszkanko – wszystko to zostało stworzone wyłącznie dla mnie. Oczywiście nie myślałam tego słowami, ale tak czułam. Mama w ogóle była "wszystkim". Życia bez niej sobie nie wyobrażałam. Instynktownie potrzebowałam jej obecności i miłości - jak powietrza, jedzenia i snu. I tej miłości i bliskości, którą dawała mi mama, było mi dość, bo i innej nie znałam. Jednak chociaż mama oczywiście mnie kochała, to w czasie kiedy ja się urodziłam, była nieco zajęta swoimi własnymi kłopotami z ojcem, swoim młodym życiem, tak że ja zajmowałam w jej sercu miejsce drugoplanowe. A siostra – być może "dzięki" swojej chorowitości i obawie o jej życie – od razu zajęła w maminym sercu pierwsze miejsce. Mama strasznie ją pokochała, dosłownie nie mogła się nią nacieszyć; i wtedy swoim wrażliwym dziecięcym sercem zrozumiałam, jaka może być prawdziwa miłość matki i zrozumiałam, że ja tej miłości nie mam, że ja muszę się zadowolić resztkami. Nie obrażali mnie, nie karali, tylko mnie odtrącali. Cały czas czułam się niepotrzebna: nie było dla mnie miejsca w mamy ramionach, zawsze leżała w nich siostrzyczka. Cały czas słyszałam słowa: "Jesteś duża, ustąp, oddaj, odsuń się, złaź.." Tak czy inaczej, w życiu – jak wszyscy – napatrzyłam się na nieszczęścia: utrata bliskich, zranione uczucia, ale tych pierwszych lekcji smutku, tęsknoty i samotności, których doświadczyło moje siedmioletnie serce, nie zapomnę nigdy. | Entry #4816
|
Zaledwie skończyłam szósty rok życia jak wydarzył się fakt, który gruntownie zmienił moje życie; urodziła mi się siostra. Do jej przyjścia na świat moje maleńkie „Ja”, w naturalny sposób, robiło ze mnie pępek świata. Miałam wrażenie, że mama, niania i nasze przyciasne mieszkanie – wszystko to, istniało wyłącznie dla mnie. Oczywiście taki był mój ogólny pogląd na świat, słowami nie umiałam tego wyrazić. Mama była „wszystkim”. Zycie bez niej niepojęte. Instynktownie potrzebowałam jej obecności i macierzyńskiej miłości jak powietrza, pokarmu i snu. I ta miłość, którą dotychczas mnie darzyła, wystarczała, innej i tak nie znałam. Kiedy się urodziłam, mama była bardzo młoda i jeszcze nie doszła do siebie po osobistym dramacie z tatą, pomimo, że opiekowała się mną bez zarzutu, to jednak, w jej życiu byłam drugoplanowa. A siostra – być może „dzięki” swojemu wątłemu zdrowiu, bezustannym lękom o jej życie – zajęła natychmiast pierwszoplanowe miejsce w sercu mamy. Matka pokochała ją strasznie, patrzyła jak w obrazek, z uwielbieniem; i tak moim dziecinnym, wrażliwym sercem odkryłam, że miłość matczyna może być inna, że ja takiej nie zaznałam i, że dla mnie to były resztki. Nie krzywdzono ani nie karano mnie, ja byłam, po prostu - odstawiona na bok. Nie opuszczało mnie wrażenie, że jestem piątym kołem u wozu; objęcia mamy przepełnione były moją siostrą, dla mnie już tam nie było miejsca. Wciąż tylko słyszałam: „ty jesteś starsza, ustąp, oddaj, odsuń się, złaź...”. Tak jak każdemu z nas, dużo przyszło mi przeżyć, zasmakować goryczy, utracić bliskich, zabłąkać się w uczuciach, ale tych pierwszych lekcji goryczy, smutku i samotności, w których uczestniczyło moje siedmioletnie serce, nie mogę zapomnieć. | Entry #4142
|